Blog na kółkach - czyli z życia na wózku inwalidzkim
Jak daleko do nieba ?
przez
w dniu 18-05-2011 o 22:56 (4809 Odwiedzin)
Wykształcenie - elektronik. Przydało się wczoraj. Dołożyłem do mojego wózka elektrycznego jeszcze jeden akumulator. Spasował idealnie za tylne oparcie. No to nic - stestujmy sobie zasięg. W prawej ręce joystick sterujący wózkiem, w lewej klikacz z Axe. Jak na reklamie - średni wynik koło 60 osób to norma. Bo tak już jest, że ludzie albo patrzą na takiego inwalidę pomykającego na wózku z litością w oczach, albo jak na zwierzątko w zoo - możesz oglądać, ale nie podchodź pod szybę. Wyłączając takie persony, którym wydaje się że mają nowiutki samochód to wszystko im wolno. Przejeżdżałem dzisiaj po przejściu dla pieszych na ulicy Cieszyńskiej koło Domu Towarowego, kobiecie widać się spieszyło, bo wyhamowała w ostatniej chwili, mimo że widoczny byłem już od jakichś 50 metrów, i jeszcze idiotka mnie strąbiła! Krzyknąłem tylko "Może chce pani być na moim miejscu". Ech, czasami wydaje mi się że tylko gołębie na rynku, które prawie codziennie dokarmiam, nie patrzą na ludzi takich jak ja przez pryzmat wózka. A czasami, gdy siedzę na rynku, lub w parku, tak chciałoby się krzyknąć do kolejnej przechodzącej koło mnie osoby "Zatrzymaj się, porozmawiaj chwilę, naprawdę mam dużo czasu !". Naprawdę nie jest łatwo, no kurczę nie! Ja i tak dziękuję Bogu codziennie - że mogłem się obudzić, że mogę słyszeć, ruszyć rękami - bo tyle osób tego dnia już nie ma tej szansy... Najgorsze są chyba początki, tak przynajmniej tłumaczę sam sobie. Kiedy pomyślisz że kiedyś każdy dzień sezonu spędzało się na stoku na snowboardzie, a teraz nie będziesz mógł tego zrobić już nigdy. Kiedy wspomnisz prędkość twojego ukochanego motocykla i pomyślisz że teraz możesz go tylko uruchomić i posłuchać jak brzmią jego zabytkowe, post-harleyowe tłumiki. Kiedy spośród kilkuset tak zwanych przyjaciół nie zostaje nagle nikt, bo nie możesz już chodzić na imprezy. I kiedy w mniejszym sklepie do którego nie jesteś w stanie wjechać, czekasz grubych kilka minut aż ktoś się Tobą zainteresuje... Wracając do tematu - pojechałem do Ochab. Z domu do Skoczowa mam 2,5 kilometra pod górkę / z górki, do Ochab wałami nad wisłą kolejne 8 km. No i oczywiście z powrotem. W sumie zrobiłem około 21-23 km i wciąż miałem 70% baterii wózka. Do tego odkryłem że jadąc 6km/godz. potrzeba gdzieś 1 godz. i 15 minut na dotarcie do Ochab. Nieźle. Bardzo ucieszył mnie ten wynik, jakoś tak myślałem że trzeba będzie więcej czasu. Wróciłem do domu już późnym wieczorem - około 21ej, ale to nic, w końcu po coś ten wózek ma światła. Zrobiłem sobie jak zwykle zastrzyk Fraxiparine, i poszedłem spać. Zasypiałem długo bo jak zwykle wieczorem noga dawała się już bardzo we znaki, i nie pomagała nawet poduszka podłożona pod kolano, by wymusić zgięcie. Jak daleko do nieba więc? Biorąc pod uwagę wzniesienia itd. ? Na moje oko jakieś 30 - 50 km.